Banana Beach

Po trzydziestu sześciu godzinach zaczynam rozumieć, co ludzi ściąga do Białego Miasta i czemu akurat Tel Awiw, a nie dziesiątki innych, może i ładniejszych, może bogatszych w atrakcje miejsc nad Morzem Śródziemnym, obrósł takim kultem. Tu nadzwyczaj łatwo poczuć się u siebie. I łatwo odreagować każdy stres, bo to miasto zdaje się klepać przyjezdnego po zgarbionych ramionach i mówić – nie bój nic, nie martw się już niczym, będzie fajnie.
Dotarłam tu o szóstej rano, przekonana, że wszystko będzie spało w najlepsze – i jakże miło się zdziwiłam, bo na każdym rogu pachniało świeżym chlebem i rogalikami, a kawiarnie już działały, wystarczyło wybrać miejsce na śniadanie.
I niestety od wczorajszego śniadania głównie jem. Mam wrażenie, że lada dzień sama zmienię się w michę hummusu. Zwykle z trudem wstaję od stołu, bowiem porcje serwuje się tu raczej z myślą o dużych i głodnych mężczyznach. Jeśli chwilowo nie jem, to się opalam, czytam, przyglądam pięknym ludziom uprawiającym na plażach jogę i boks albo surfującym z psami (trudno orzec, kto w istocie surfuje, a kto załapał się na darmowy kurs, bo czworonogi stojące na dziobie zawodowo balansują ciałami), ślizgam się na kocich łbach Jaffy, odmawiam propozycji wspólnego drinka i pożyczam korkociąg od przystojniaków w recepcji, którzy osiem razy dziennie życzą mi miłego dnia.
Jutro ruszam w dalszą drogę i bardzom jej ciekawa, ale troszkę chciałabym zostać tutaj.

7 thoughts on “Banana Beach

  1. Ja też zostawiłam serce w Tel Awiwie:) I wybieram się znów jeszcze w tym roku. Już zbieram szekl do szekla, bo nataniej jednak nie jest.

  2. O, myślałem, że te psy istnieją tylko w filmach, bo już te wcianające obiad z misek przy stolikach w restauracji widuję na żywo we Francji :]

      • I nawet nie będę ganił Ciebie za brak zdjęć. Piszesz tak, że ładnie idzie sobie to i tamto zwizualizować. No, może lekki niedosyt pozostaje, ale co tam 😉

        • zdjęcia będą, jak wrócę – funkcje blogowe podtrzymuję wieczorami po kąpieli za pomocą telefonu, korzystając z uroków darmowego wifi, ale obrazki siedzą w aparacie. za to w czwartej godzinie mego pobytu w Jeruzalem napiszę tylko, że chcę z powrotem na plażę, jakoś do mnie tutejsza atmosfera nie trafia…

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.