If you’re still breathing you’re the lucky ones

Zacznę pretensjonalnie – zresztą ktoś kiedyś określił mój blogasek takim mianem i w sumie miał rację, ale wisi mi to. Dziś moja wiara w ludzkość została poważnie nadszarpnięta. I nie dlatego, że mi wykupili wszystkie fajne buty na wyprzedaży. Ani nie dlatego, że ktoś pił z mojego kubeczka w biurze. Chciałabym mieć takie powody.

Nie podoba mi się kraj, w którym jakaś panienka, dziennikarka podobno, nie posiada się z dumy, że uraczyła jakiegoś niemieckiego turystę grubym epitetem o esesmanach (JEŚLI cała ta historia w ogóle jest prawdą, bo pachnie mi to fejkiem). Kocham patriotyzm z gatunku „w Polsce mówimy po polsku”, bo oczywiście nasza piękna kraina jest centrum wszechświata i każdy wizytujący cudzoziemiec powinien skwapliwie nauczyć się naszego języka, zanim w ogóle postawi swą plugawą stopę na polskiej ziemi. Ale przejrzałam sobie fejsbukowy profil tej pani i w sumie nie mam dalszych pytań. Ani też nie jestem szczególnie zdziwiona.
Jeszcze bardziej nie podoba mi się świat, w którym dzieją się takie koszmary, jak ten dzisiejszy w Paryżu. Ktoś kiedyś słusznie powiedział, że dziennikarstwo to drukowanie rzeczy, których ktoś nie chce widzieć wydrukowanych, wszystko inne to public relations. Coś w tym jest. I to bardzo przerażające, że w środku kontynentu, w którym demokracja ma się raczej dobrze, można zostać zarżniętym za stanie na straży wolności słowa, zapisanej we wszystkich ustawach zasadniczych stąd po Atlantyk. Za satyrę, która z zasady nie uznaje świętości, o to w niej chodzi przecież. Jeśli jest dla kogoś obraźliwa – trudno, to da się przeżyć i łatwo zapomnieć, w odróżnieniu od serii z kałacha. Poczucie humoru można mieć dobre albo kiepskie, ale to żaden powód, żeby komuś w głowę strzelać. Świat, w którym humor jest postrzegany jak wróg do zlikwidowania, nie jest moim światem. Cofamy się w jakieś straszne mroki.

A taki dobry humor miałam. I naprawdę chciałam dziś wrzucić wpis o czymś zgoła innym, ale czasami człowiek musi wyrzucić z siebie wkurw na swój własny gatunek.

10 thoughts on “If you’re still breathing you’re the lucky ones

  1. Nie powiedziałabym, że się cofamy. ONI, ci ludzie, którzy zarzynają za satyrę, nigdy nie wyszli ze średniowiecza. I nie mają poczucia humoru, ani poczucia przyzwoitości, proporcji, nic z tych rzeczy.

  2. ONI to fundamentaliści islamscy. Nie zgadzam się, że „cofaMY się” – wszyscy, tylko dlatego, że ktoś (oni) ciągnie nas z powrotem w średniowiecze, wojny religijne, nienawiść, głęboką nietolerancję (nie na zasadzie, że wkurza mnie sąsiad, ale że „ty nie wierzysz w mojego boga, więc musisz zginąć”).

    • wydaje mi się, że fundamentalizm islamski trafia na grunt dość ładnie zaorany i nawieziony przez Zachód. wydaje mi się też, że to już taka rozpędzona kula śniegowa, że lepiej nie będzie.

  3. A little bit off topic… Wybieram się turystycznie po raz drugi do Twojego u(…) miasta, tym razem z z przyległościami. Czy znasz może jakieś fajne miejsce do zatrzymania się, które wydaje się być dziecioodporne, nie za bardzo ekskluzywne i dobrze skomunikowane?

        • Hmhm. Jeśli idzie o komunikację – okolice St Pancras, stamtąd wszędzie błyskiem się dostaniesz. TYLKO ŻE tamtejsze hotele są – jak na swoją cenę – mocno średnie. Ale jeśli potrzebujesz łóżka, prysznica, wifi i nic więcej, Wardonia jest ok – minuta marszu od dworca. Niedaleko jest oslawiony Generator, ale trzeba lubić hałas – oni mają też pokoje ensuite, niemniej tak czy inaczej klimat jest mocno hostelowy, zakazy i nakazy, ludzi mnóstwo. Tyle że mają fajny bar.
          Nie wiem, kiedy jedziesz, ale jeśli jeszcze w niskim sezonie, sprawdzaj booking.com na okoliczność nagłych promocji – ja ostatnią noc spędziłam w wypaśnym hotelu w City, bo w ostatniej chwili opuścił ceny o 60% 🙂

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.