Sogno di mezza estate

29 lipca to też ciekawa data.
Znakomicie pamiętam ten dzień ubiegłego roku. Po wszystkich prowincjonalnych atrakcjach wsiadłam w pociąg i udałam się do Londynu, by w nim spędzić drugą część urlopu. Część ta zasadniczo składała się z chodzenia do teatrów wieczorem i opalania się w parkach za dnia. Pogoda była jak malowanie, niebo bez jednej chmurki.
I w tenże właśnie wtorek rankiem snułam się po Kew Gardens, a wieczorem poszłam na przedstawienie – z założeniem, że po przedstawieniu udam się pod stage door, chociaż absolutnie nigdy wcześniej tego nie robiłam. Miałam bardzo dokładnie obmyślone, co bym chciała powiedzieć, więc przez cały pierwszy akt ten śmiały pomysł wydawał mi się znakomity. W drugim akcie opadły mnie wątpliwości, które narastały przez kolejną godzinę, aż wreszcie na trzęsących się nogach opuściłam widownię i z sercem w gardle, jakbym szła na ścięcie – miejcie na uwadze, że autorka naprawdę nie ma śmiałości do ludzi – skręciłam za róg. To, że tak powiem, wyjście dla personelu znajduje się w takim malutkim, wątpliwej urody zaułku i ma się absolutnie nijak do efektownej fasady teatru, o zdobionych wnętrzach nie wspomnę. Dokładnie naprzeciwko znajduje się wyjście z drugiego teatru, jest to zatem taka uliczka, którą przechodzą wyłącznie ludzie z branży i ci, którzy mają sprawę do ludzi z branży. Widziałam parę miesięcy wcześniej, jaki dziki, kłębiący się tłum potrafi warować niecierpliwie w takich miejscach. Toteż właśnie dzikiego, kłębiącego się tłumu oczekiwałam. No dobrze, może nie tłumu, ale kilku osób – owszem.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że kolejka miłośników jest bardzo krótka.
Mianowicie od początku do końca tworzę ją ja.
Poza mną nie było nikogo.
Niżej podpisana przełknęła głośno ślinę i pomyślała, że w takim razie to ona spieprza. Uciekaj – radził głos w jej głowie. Stój – radził drugi. Przestępowałam z nogi na nogę przez jakieś dziesięć minut i gdy już prawie miałam oddalić się kurcgalopkiem, drzwi się otworzyły, drzwiami wyszła bardzo wyględna osoba z odkapslowanym piwem w dłoni, osoba powiodła po mnie wzrokiem, a ja zastygłam w bezruchu, uświadamiając sobie, że teraz byłoby cokolwiek niegrzecznie odwrócić się na pięcie i zwiać. Niestety uświadomiłam sobie również, że moja starannie obmyślona przemowa właśnie poszła, excusez le mot, w pizdu.
Ponieważ osoba mnie zauważyła i wyraźnie nie śpieszyła się z odejściem, zdałam sobie sprawę, że chyba dobrze byłoby coś powiedzieć. Niestety w miejscu umysłu miałam akurat lej po bombie i żadnej koncepcji na zagajenie, zatem w akcie desperacji zrobiłam kroczek w kierunku osoby i powiedziałam właśnie to – że miałam przygotowaną długą orację, ale zapomniałam. Osoba się zaśmiała i odparła, że to nic.

Jakąś godzinę później dotarłam do hotelu, z wielkimi oczami i takimż uśmiechem. Nalałam sobie zasłużony kieliszek białego wina i już chciałam wygramolić się przez okno na balkon (uroki skąpego budżetu – tak czy inaczej, miałam balkon!), gdy zauważyłam, że mój telefon, złapawszy Wi-Fi, wyraźnie mruga i twierdzi, że mam nową wiadomość prywatną na Twitterze. Zobaczyłam, od kogo to i moje oczy zrobiły się jeszcze większe.
Reszta jest historią.

Jutro, kolejnego 29 lipca, nie spodziewam się podobnych przygód. Serce w gardle mam za to znowu. Spodziewam się niełatwej rozmowy, bo, ekhm, przeszłam do tego etapu, w którym dzwonią z pytaniem, czy kwota, która oferują, jest dla mnie do przyjęcia (oj, jest, BARDZO jest). Innymi słowy – wygrałam ten cały konkurs i zaproponowano mi nową pracę. W raptem siedem dni. Nie dowierzam. Startowali bardziej doświadczeni ode mnie. Boję się przeokropnie, ale też jestem podekscytowana do nieprzytomności. Ja naprawdę wcale nie miałam tego w planach, niemniej jak śpiewał wieszcz – życie jest tym, co ci się zdarza, gdy jesteś zajęty planowaniem innych rzeczy.
Tym samym przepraszam, ale chyba zaraz pójdę płakać, bo jak nie wiem, co zrobić, to płaczę. Uniwersalna metoda. Na wszystko pomaga. Wychlipię się i jestem jak nowa.

30 thoughts on “Sogno di mezza estate

  1. Brać robotę :))
    Zmiany są dobre, bo nas uelastyczniają 🙂
    A skoro forsa dobra, to „what’s not to like”?

  2. skoro jest tak BARDZO to… BRAĆ, droga Moja – BRAĆ … a popłakać możesz sobie tak między czasie 🙂 … pomyśl, że to dodatkowe środki na rozpustę teatralną … lub podróżniczą 🙂

  3. Ja od pół roku zbieram się, żeby podejść i wygłosić tę ułożoną „przemowę” do jednego z naszych stołecznych aktorów. Jeszcze się nie odważyłam, a lista przedstawień w których owy występuje już mi się wyczerpała. Chyba zacznę drugą rundę podejść od sezonu jesiennego i obejrzę wszystkie spektakle z repertuaru po raz kolejny.

    • Idź 🙂 Co prawda mówią, że idoli nigdy nie powinno się spotykać we własnej osobie, ale nic nie stracisz, a ile możesz zyskać! Poza tym to próżny gatunek, oni to lubią…

      • Czekam na ten właściwy moment 😉
        Też sobie tłumaczę, że właściwie to nie mam nic do stracenia. Nawet jak mnie wyśmieje to tylko moja duma ucierpi. Choć nie wiem czy to właśnie nie najgorsze ze zwszystkiego…

        • Iii tam, duma odrasta 🙂
          Już tu kiedyś pisałam, jak Stephen Mangan, sam przecież aktor i to całkiem znany, poszedł się przywitać z Robertem de Niro i z wrażenia przedstawił mu się jako Robert de Niro. Dużo gorszej wtopy popełnić nie można 🙂 W ramach zachęty dodam, że całą tę zabawę powtórzyłam od tamtej pory kilkakrotnie i za każdym razem początek wygląda tak samo żałośnie, ale jak już się człowiek odblokuje, to idzie gładko 🙂 To nie takie straszne, w końcu nie chodzi o wyznawanie miłości (chociaż w pewnym sensie, gdyby się zastanowić, jest w tym coś podobnego).

          • No to tym bardziej 😉 Jak to mówią, „a girl’s gotta do what a girl’s gotta do”. Zwykle tego ludziom nie zalecam, ale bierz przykład ze mnie 😜 Szkoda sobie pluć w brodę po niewykorzystanej okazji, a koniec końców, to są zwykli ludzie.

  4. Mialam podobnie z Pavarottim. Az kiedys okazalo sie ze mieszkamy w tym samym hotelu, wiec w windzie dalam mu upust ochow i achow uwielbienia a Maestro wyciagnal z plecaka swoj nowy CD i zlozyl zamaszysty podpis. Relikwie przechowuje w sejfie 😉

  5. Czytam, nie udzielam sie. Lecz w takiej sytuacji ladnie byloby pogratulowac. Zatem gratuluje ogromnie☺ To nie jest takie hop siup, zwlaszcza na dzisiejszym rynku pracy.

    P.S. Z tym placzem mam tak samo. Z tym, ze pozniej jestem spuchnieta, nie jak nowa😉

      • Dziękuję ogromnie. Czuję się, jakbym miała niezłą armię pretorianów za sobą 🙂 Bardzo cenne.
        Sprawy nabierają rumieńców i ogólnie jestem w sytuacji, w której nigdy w życiu podejrzewałabym się znaleźć, ale o tym po powrocie. Teraz czas na pakowanie, bo samolot o 5:55…

        I tak, ja też puchnę i wyglądam jak shar pei po tym, jak sobie poszlocham, ale głowa przynajmniej czysta. To najważniejsze.

        • Tajes, dziewczęta, popieram płakanie. Opuchlizna znika a wraz z nią wiele rzeczy, które człowieka rozsadzały od środka i wydawały się nie do zniesienia.

  6. Bardzo się cieszę i gratuluję. 🙂 Korzystaj z tej okazji i bierz pracę.. Jeśli to to co chciałabyś robić za dobrą kasę w dodatku to nie ma się co zastanawiać. Mało kto robi w życiu to co lubi… 🙂 trzymam kciuki nadal i życze najlepszego 🙂

  7. Z calego serca gratuluję!!! Bedziesz miec na książki i bilety:) I życzę jeszcze mozliwosci urywania sie, zeby te bilety wykorzystywac 🙂

Dodaj odpowiedź do porta celeste Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.