Life is a mystery everyone must stand alone

Dziś znienacka do mnie dotarło, że w tym tygodniu święta. Nie czuję zbytnio klimatu, bo i jak mam czuć, skoro wychodząc w środku dnia na obiad, muszę luzować szalik i rozpinać płaszcz?… No i nie mam ani pół prezentu dla nikogo. Próbowałam dzisiaj, ale uciekłam z centrum handlowego. Też macie wrażenie, że w okresie okołogwiazdkowym do miasta wychodzą szczególnie chętnie ludzie, którzy mają problem z koordynacją ruchów i z dziwną skłonnością do zatrzymywania się w niewłaściwych miejscach? Albo lubią przyglądać się w takim niemal zen bezruchu, jak kasjer przesuwa nad skanerem ich zakupy, choć mogliby je pakować w tym czasie? Nie wiem, dam familii po bilecie do kina czy co… Bo sobie to wiem, co w prezencie nabędę (zresztą niektóre już mam).
Problemy pierwszego świata, nieprawdaż.
W ogóle od paru dni mam jakiś taki humor niezbyt wyśmienity, choć na ogół nie trzeba mi dużo do szczęścia. Nie potrafię zidentyfikować przyczyn mojego doła – nie jest to może duży dół, ale jest. Śmiem podejrzewać, że (obok tego, że co świt kolejny akt naszych nowych wspaniałych władz przyprawia mnie o opad rąk i piersi) to dlatego, iż będzie nas na kolacji mniej niż w ubiegłym roku. To jednak pobolewa troszeczkę.
O tyle mi dziś lepiej się zrobiło, że mój pracowy trener uściskał mnie (sic!) z okazji życzenia sobie nawzajem wesołych świąt. On jest nadzwyczaj bezpośredni – nie w sposób inwazyjny czy nieuprzejmy, broń Boże. Jest też wyraźnie lubiany przez kobiety i zaczynam rozumieć, dlaczego. Nieustannie czuję jego ramię wsparte o oparcie mojego krzesła, gdy coś mi objaśnia, i już go rozpoznaję bez patrzenia, gdy się zbliża, po wionącej wetiwerią wodzie kolońskiej. Nie mam dużo przeciwko temu, ale jako osobnik z zasady trzymający dystans (z wyjątkiem przypadku pana i władcy, któremu skrócenie tego dystansu do zera zajęło parę godzin, bez większego wysiłku, ale jest przed dwudziestą drugą, więc nie mówmy o tym) i raczej niespecjalnie dotykalski czuję się nieco dziwnie. Nie żeby źle, ma się rozumieć. Zawsze miło się przytulić do fajnego faceta.

Z innej beczki – chciałabym, żeby był już nowy rok, bo tuż po nim jest premiera Endeavour. Ten oficjalny trailer, to on mi się tak do końca nie podobał. To znaczy owszem, ciekawy, emocjonująco to wygląda, Shaun Evans jest przeraźliwie uroczy, no ale wiecie, no. Nie było wiśni na torcie dla autorki. Autorka, jak wiadomo, ma różne zamiłowania, a niektóre z nich są dość osobliwe i autorka jest im niebywale wierna, tylko czasem się zastanawia, kiedy dostanie zakaz zbliżania się. A że autorka jest osóbką cwaną i zdeterminowaną, która potrafi wszystko wykopać w internecie, udając, że zajmuje się niesłychanie poważnymi sprawami (aczkolwiek niekiedy żałuje, że pewne rzeczy znalazła – chyba jak wszyscy), postanowiła sprawdzić, czy nie ma czegoś więcej i oczywiście, że jest.
I jeśli jesteście z mojego sortu ludzi, będziecie ze słabnącą nadzieją wpatrywać się w pasek na dole, z myślą „no kurza twarz, przecież to się zaraz kończy, 2:58, 2:59″… Mam ochotę poważnie porozmawiać z osobą, która jest za ten preview odpowiedzialna. Takich rzeczy się nie robi. Tym niemniej, te nędzne sekundy wystarczyły mi, żeby nabrać pewnych podejrzeń względem osobowości tego bohatera i jakoś powątpiewam, by była ona czarująca.

PS Tymczasem wszystkim zdegustowanym obsadą teatralnego Pottera pragnę przypomnieć, że reżyser nie ma nawet cienia obowiązku dochowywania stuprocentowej wierności oryginałowi. Jeśli chce, to może stado owiec obsadzić w „Królu Learze” (true story). A aktorzy dzielą się jedynie na znających się na swojej robocie i na tych, co się znają gorzej, ot, jak wszyscy inni ludzie we wszystkich innych branżach.

9 thoughts on “Life is a mystery everyone must stand alone

  1. Odnośnie zakupów (nie tylko świątecznych). Odkąd poruszam się po świecie z krasnalem, który wciąż coś opowiada i musi koniecznie wszystkiego dotknąć, nachodzą mnie refleksje następujące:
    – albo stałam się niewidzialna;
    – albo ludziom wydaje się, że mam masę czasu (cóż do roboty ma matka na wychowawczym?);
    – albo stałam się najgorszym sortem (hy hy), bo wiadomo, matka się cały dzień obija, nie płaci podatków, po prostu pasożyt.
    Ponieważ na okrągło jestem szturchana, ktoś wpieprza się przede mnie, popycha mnie znacząco wózkiem… Czasem wolę zostać w domu i zjeść suchy chleb, lub ruszyć w moje pole i iść przed siebie. Prezenty zamówiłam więc przez intetnet, o.
    Wiem, nudna jestem, ale przez ostatnie miesiące odkryłam coś w ludziach, czego wcześniej nie znałam.

    Wesołych Świąt, Olu ☺

Dodaj odpowiedź do ognik Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.