Any liquids?…

A zatem znowu zaniosło mnie w świat. Jeszcze nie wiem, jak mi tu jest. Będę odkrywać nieco później. Na razie zdążyłam jedynie odkryć, że sklepy zamykają się na tyle wcześnie, że jeśli nie wyjdzie się z biura w odpowiedniej porze, bułeczka na śniadanie następnego ranka pozostanie mglistym marzeniem. Ja mogę żyć miłością, ale bez przesady.
Głód mój został wynagrodzony szałowymi fajerwerkami, bo jutro tutaj święto, mianowicie oficjalne urodziny wielkiego księcia Luksemburga (i nieważne, że żaden z dotychczasowych nie urodził się akurat 23 czerwca).

Przy okazji wczorajszej podróży zaobserwowałam coś. Coś, co mnie trochę poruszyło.

image

Lotniska to dość irytujące miejsca, których wielką fanką nie jestem.
To takie miejsca, że człowiek wchodzi i od razu ma wkurw. Bo na tablicy samolot opóźniony. Bo kolejka w damskiej toalecie taka, że naród wybrany zdąży zajść do ziemi obiecanej. Bo nie ma miejsca w poczekalni. Bo  kawa w papierowym kubku kosztuje ćwierć pensji. Bo wszędzie tyle ludzi i pchają się na człowieka. Bo macie 40 minut na przesiadkę, a samolot parkuje w głębokim polu, i gdy już w nerwach ogryźliście sobie palce, pojawia się wyluzowany kierowca autobusu, wyjaśniając, że akurat jest sam na zmianie, bo dwa inne autobusy kaputt gegangen.

To też miejsca, w których można poczuć się wyjątkowo samotnie. Takie właśnie puste korytarze ciągnące się w nieskończoność. Czekanie. Zmęczenie. Sytuacje, w których nie wiecie, co zrobić.

Wczoraj przechodziłam kontrolę za rodzinką, która zabierała leciwą panią.
Zwykle pasażer się wkurza, gdy ktoś przed nim się guzdrze. Nawet gdy  ma czas, i tak się wkurza. Tak jakby dla zasady.
Starsza pani się guzdrała i owszem.
Bardzo.
Nie miała pojęcia, co zrobić. Jej pierwsza taka podróż zapewne. Zauważyłam wtem, że z nerwów trzęsą jej się ręce. I na pewno nie ułatwiało sprawy to, że stał nad nią dwukrotnie większy chłop w mundurze i domagał się – z wielką łagodnością, ale jednak – odłożenia na taśmę ściskanej torebki. 
Naszej bohaterce zrobiło się przeraźliwie głupio i zamiast wkurzać się z przyzwyczajenia, posłała starszej pani najszerszy uśmiech, jaki potrafiła wyprodukować.
W końcu jedziemy na tym samym wózku, nie?…
Mam nadzieję, że zaleciała na miejsce z fasonem i nie tak zestresowana.

12 thoughts on “Any liquids?…

  1. nie ma bardziej przerazajacych miejsc na lotniskach niz strefa tranzytowa. Gdy podrozowalam jeszcze z paszportem nansenowskim, zdazalo mi sie widziec tam horrory o jakim sie nie sni normalnym pasazerom. Kilkanascie lat temu slynna historia
    Mehrana Karimi Nasseri (https://en.wikipedia.org/wiki/Mehran_Karimi_Nasseri) , iranskiego uchodzcy politycznego, ktory przez prawie 17 lat przezyl w „Transit zone” na lotnisku Charles-de-Gaulle, wstrzasnela opinie publiczna. Spielberg nakrecil nawet na jej podstawie film z Tomem Hanksem. Dzis, zaledwie osiem lat pozniej, przypatrujemy sie bezradnie tragedii miliona uchodzcow, ktorych haniebne porozumienie Unii z Turcja skazuje prawdopodobnie na rownie dlugi pobyt w obozach tranzytowych.

  2. a ja uwielbiam lotniska. każdy gdzieś rusza. coś robi. dokądś zmierza. może na lotnisku docelowym ktoś czeka.
    oglądając Love Actually, najbardziej ryczę na scenie lotniskowej. tak pozytywnie, ze wzruszenia.
    poza tym można oglądać ludzi. obserwacje socjologiczne prowadzić. no i samoloty…ja z tych, co godzinamo mogą na starty i lądowania.

    • Ja też mogę, jako fanka awiacji, ale lotnisko najbardziej lubię, gdy wsiadam do samolotu.
      Zgadzam się jednakowoż – scena jest piękna. W takich miejscach można naprawdę wiele zdumiewających i wzruszających interakcji zaobserwować. Gdy jeżdżę zawodowo, trochę zazdroszczę ludziom, na których ktoś czeka – znajoma twarz w hali przylotów to jeden z najmilszych widoków świata – bo ja mogę tylko przepchnąć się z walizką przez tłum do pociągu czy taksówki.

  3. Kontrole zawsze mnie trochę stresują. Sprawdzam bramkę milion razy, żeby się upewnić, a potem zezuję na ekran, czy jej nie zmienili. Irytują mnie opóźnienia pierwszych lotów, bo jest mniej czasu na przesiadkę. Raz zmienili nam godzinę drugiego lotu, bo pierwszy lądował pięć minut przed odlotem następnego i czekałam dwie godziny dodatkowo…. Najgorzej jednak jest, jak terminal jest tak obłożony, że nie możesz iść sikać bez straty miejsca do siedzenia. Zaraz jakiś młody facet ci na nim siądzie, pokaże owłosione kolana i będzie udawał, że w życiu cię nie widział. Nie można kupić sobie nawet tej kawy za ‚miliony’.
    Ah, well… season of flights we can consider as opened 😛

  4. A do tego na przyklad strajki pracownikow kontroli lotow i firm bagazowych? I nigdy nie wiadomo czy poleci sie razem z walizka, czy niekoniecznie…
    (W Belgii ostatnio notorycznie)

    • Ja i moja walizka jakoś konsekwentnie trzymamy się razem – tfu, odpukać, muszę stąd jeszcze wrócić! Ale ostatnio francuski strajk sprawił, że wróciłam do domu dwie godziny później. A co im może człowiek w odpowiedzi zrobić…

    • Dlatego ja bardzo nie lubię być odwożona na lotnisko. Nie lubię pożegnań. Powitania owszem – nieprawdopodobne, jak można się cieszyć na czyjś widok, nawet jeśli wcale nie wyjechało się na długo.

Dodaj odpowiedź do inka Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.