Merci de ne pas déranger

Bonjour, tout le monde!
Wróciłam do Paryża i spędzę tu jeszcze chwilkę. Ma się rozumieć, po wylądowaniu zastał mnie strajk taksówkarzy – bo przecież nie może tak być, żeby tu wszystko działało – ale jestem dzielna i dotarłam do Paryża RER. Z walizką i zestrachanym kolegą pod pachą (kolega nie ufa komunikacji publicznej, żarliwie nie znosi Paryża i wie doskonale, że potrafię się zgubić na prostej ulicy, ale w desperackim akcie wiary oddał swój tułaczy los w moje ręce). RER nadal pachnie równie pięknie, jak i paryskie stacje. Motocykliści nadal próbują mnie zabić. Paryżanie nadal palą, kelnerzy nadal ignorują mnie z godnością, korki, klaksony, ne marche pas, ogólnie wszystko po staremu.
– Ale przyznaj – mówi moja francuska koleżanka. – Takich dobrych bagietek nigdzie nie ma.
Tu muszę się zgodzić.
Bagieta, ser lub trzy, wino (dodać należy, że we Francji nie trzeba się zapożyczać, by kupić wyśmienite wino, bo oni mają go dużo, bardzo dużo) i kolacja jak ze snów. Choć oczywiście zawsze można pójść do knajpy, najbliższe miejsce z jedzeniem w Paryżu zawsze jest w odległości wyczuwalnej nosem.
Mieszkam w małym i bardzo uroczym hotelu w dzielnicy ósmej, nieopodal Bulwaru Haussmanna – urbanisty, który nadał Paryżowi jego współczesny wygląd, ze słynną „gwiazdą” pośrodku (jeśli zdarzy wam się kiedyś odlatywać z traumatycznego lotniska Roissy Charles de Gaulle, macie duże szanse na to, że samolot przeleci nad centrum Paryża i zobaczycie w dole dwanaście ulic zbiegających się przy Łuku Triumfalnym, z wieżą Eiffla migoczącą nieopodal, i powiadam, z góry to wygląda imponująco, brawo, baronie Haussmann). Pokoje są urządzone w mało hotelowym stylu, bardzo przytulne, i bardzo dobrze sypiam, bo są też całkowicie dźwiękoszczelne, a wierzcie mi, w tym mieście to ma znaczenie. Jeśli ktoś tu jest punktualny, to śmieciarze. Nie ma zmiłuj, piątek świątek o siódmej rano zaczynają.
Wczoraj wyszłam z pracy i poszłam się wygrzewać w kawiarni pod kościołem Madeleine – bo tu ładna pogoda, w odróżnieniu od tej rozpaczy, którą zostawiłam w Krakowie. I tak sobie pomyślałam, zjadając zanurzone w moim szprycerze porzeczki (oni tu kochają drinki porzeczkami dekorować), że dobrze tu znów być. Paryż mnie przećwiczył jak żadne inne miejsce na tym łez padole. Ale – widocznie byliśmy sobie pisani.

Nie był to tydzień cudownie łatwy. Byłby, gdybym mogła przesiadać się z jednego kawiarnianego ogródka do drugiego, ale jestem tu jednak w pracy, a w niej to mi róż pod stopy raczej nie rzucają (choć croissantem czasem poczęstują). Domu też nie opuszczałam w najlepszym nastroju. A gdy już dotarłam tutaj, zdarzyło mi się coś dziwnego.

Trochę lat już żyję, ale nadal niezmiernie dziwię się, że istnieją ludzie, którzy czerpią przyjemność z dopierdalania innym. Tak, wiem…
Może to nie jest przyjemność zresztą. Może oni tylko muszą zwymiotować tym, co im leży na żołądku. Nie wiem. W każdym razie znienacka otrzymałam bardzo niefajną, bardzo ad personam wiadomość – nie od anonima, od osoby znanej mi od lat. Sądząc po późnej porze, zapewne to efekt jednej kolejki za dużo, ale mimo wszystko…
Najpierw zrobiło mi się trochę przykro, ale potem wiadomość usunęłam i po prostu poszłam spać.
Przebyte lata i kilometry robią swoje. Skóra grubnie (czy jest takie słowo? Widocznie jest, skoro mi nie podkreśliło). Mądrzeje się trochę – choć w moim przypadku raczej powoli…. Uczy się puszczać mimo uszu. Gdy bardzo źle, reagować bez skrupułów ciętą ripostą. Uczy się rozumieć, że nie jest zupą pomidorową, żeby go wszyscy lubili. Mnie można nie lubić. Wiem to dobrze. Znam mnie od urodzenia.
Dziesięć lat temu byłoby inaczej, ale teraz sobie myślę – serio, człowieku, odzywasz się tylko po to, żeby mi dowalić? I myślisz, że dowalisz? Ja mam dużo większe problemy niż twoje zjadliwe słowa, a może nie jestem najbardziej pancerna, ale wiem już, co powinno mnie obchodzić, a co nie. Ty wpadasz do szufladki z napisem „nie”. Sam się tylko, człowieku, trujesz swoją żółcią.
Nie wiem. Nie rozumiem czasami niektórych.
W każdym razie.

Idę pod prysznic.

3 thoughts on “Merci de ne pas déranger

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.