Autopilot

Usłyszałam to dzisiaj w przedstawieniu (Boeing Boeing na Sarego – wiedzieliście, że Bagatela miała ponad 150 tysięcy widzów w minionym roku? a niby ludzie do teatru nie chodzą?). Gdy tylko wróciłam do domu, wykopałam na jutubie i znęcam się nad uszami.
Halny wieje. Ode mnie z pewnością nie usłyszą państwo, że piździ, że łeb urywa, że urwany łeb boli i spać się nie da, albowiem ja halny uwielbiam. Bardzo dobrze się wtedy czuję.
Gdy halny wieje, niektórzy latają z nożami, szału dostają albo depresji. Ja budzę się nad ranem gotowa wbiec boso na Eiger. Ponoć nadmierna euforia to też objaw choroby fenowej.

Zatem może to tylko wiatr.
Ruch powietrza wywołany różnicami ciśnienia.
Nic ponadto. Żaden tam żaden palec opatrzności ani nagłe olśnienie, jak żyć.

Podejrzewam, że na wszystkim zaważył moment, kiedy na chwilę zdjęłam ręce z kierownicy i przestałam się szarpać, kombinować, co tu zrobić, żeby było lepiej, żeby było jak na zdjęciach w kobiecych czasopismach, i przestałam spędzać noce na zastanawianiu się, jak ja właściwie chcę to życie spędzić. Prawda jest taka, że przez ostatni rok jak ta głupia pipa czekałam, aż mi opatrzność ześle cud. A nie potrzebowałam żadnego cudu.

Trochę tylko nieswojo robi mi się w świecie, w którym coraz więcej ludzi nie jest w stanie funkcjonować bez paru głębszych szybko wypitych przed północą, żeby zasnąć po pijaku, ale do pracy pójść już względnie na trzeźwo; nie umie dociągnąć od świtu do świtu bez różowych tabletek i bez planu na bezbolesne samobójstwo. Zastanawiam się, czy jestem od nich silniejsza, czy po prostu mniej wrażliwa, a może głupsza. A może wszystko wypycham ze świadomości i za dwadzieścia lat wyląduję na kozetce, a wtedy oni wszyscy staną nade mną ze słowami ‚ha, nie mówiliśmy?’.

Ale o czym to ja miałam?
Halny. Na Podhalu drzewa wyrywa z korzeniami, ale śnieg pada, więc koleżki nie dało się powstrzymać. Zapowiedziałam, że jeśli go zwieje w jakąś przepaść, to go znajdę i po raz drugi zabiję. Niestety nie przestraszył się.
Zakupy świąteczne zrobione. Większe niż planowałam, bo przyszło honorarium. Honorarium w wysokości raczej motywującej do pisania, pisania i jeszcze raz pisania.
W teatrze – choć nie lubię fars – uśmiałam się i wciągnęłam nowe nazwisko na listę facetów, w których skrycie się kocham (to dłuuuuuga lista…). Powalił mnie monologiem chłopka-roztropka w „Oblężeniu”, niby śmiesznym, ale tak poruszającym, że między jednym a drugim chichotem piekło pod powiekami.
W Znaku dostałam w prezencie do kupionych książek Dziewczyny wojenne.
Poszłam do Rendez-Vous En France po obiecany calvados – i był. Było jeszcze mnóstwo innych pysznościowych słoiczków, więc będziemy przez całe święta tyć.
Później w innym sklepie guzdrałam się niemożebnie, próbując odebrać od człowieka za ladą zakupy, włożyć kartę do portmonetki, a tę do torebki, i zgarnąć stojące na podłodze siaty jedną ręką, bo w drugiej trzymałam świerkowe gałązki. Może gdybym przykładała się bardziej do lekcji jogi, umiałabym owe siaty zarzucić sobie stopą na głowę i dumnie odmaszerować. A za mną stał już kolejny klient.
– Bardzo pana przepraszam – powiedziałam – ale skończyły mi się ręce.
– Ależ to nic, spokojnie – odparł. Na to człowiek za ladą uśmiechnął się szeroko i stwierdził:
– Proszę się nie śpieszyć, jak się człowiek śpieszy, to tylko jeszcze bardziej się spóźnia.

Tym bardziej ręce z kierownicy.

5 thoughts on “Autopilot

  1. Bradzo optymistyczna notka. A ja dzis o 4:00 nad ranem karetka i caly dzien pod kroplowka. HEJ! Chyba powinnam zamknac bloga do wyzdrowienia, bo robi sie nieco geriatryczny 😉

  2. Jako dziewczyna znad morze uwielbiam wiatr. Halny, bryza, jak zwał tak zwał ważne, że wieje. Po przeprowadzce do stolicy długo nie mogłam dojść, czegóż to brakuje mi w tym mieście – dopiero po paru ładnych tygodniach doznałam olśnienia. Tu powietrze stoi w miejscu, nic nie wieje, nic nie hula – kto wyłączył wiatr? 🙂

  3. Zgadaza sie,,,!!!!,,ale to nie wszystko,
    Przezylem 35 lat w Polsce nad morzem (Sopot)
    W 1986 przybylem do Dallas (USA) i na trzeci dzien poszlem do pracy jako „maintenance”
    do 25 pietrowego apartamentowca gdzie na dachu znajdowala sie klimatyzacja i inne
    urzadzenia bedace pod moja kontrola.
    Dookola (360 deg) na horyzoncie jak okiem siegnac linia nieba zlewala sie z ziemia, widocznosc doskonala i wszystko plackate ,plaskie, czegos tu brakowalo,,,,narastal wewnetrzny niepokuj,
    Po trzech miesiacach pracy,,EUREKA,,,,tu brakuje wody,,na horyzoncie niebo powinno stykac sie z woda przynajmniej na jakims kierunku !!!!
    Brak zapachu rozkladajacych sie glonow (co frajerzy tlumacza jako zapach JODU,)
    no i oczywiscie powiewu wiatru ,,,,,,, tydzien ,po tym ,,odkryciu bylem juz w Seattle.
    Gdzie zyje do dzisiaj,,

Dodaj odpowiedź do Exit182 Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.