W głębi ciemnego znalazłam się lasu

Wyjeżdżając na weekend, nie zabrałam ze sobą żadnej książki – zapomniałam spakować czytanego akurat Świętego Psychola. Ponieważ jestem głęboko uzależniona, nawet jedzenie mi zbytnio nie smakuje, gdy przy nim nie czytam i potrafię pochłonąć wszystko, co wpadnie mi w ręce. Mam na koncie harlequiny i mizerne thrillery erotyczne, a w akcie desperacji jestem w stanie brnąć przez katalog ogrodniczy. Tym razem podkradłam rodzinie Inferno i przeleciałam całe w sobotę. Czyta się błyskawicznie, zwłaszcza gdy macie stosowny zapas słonych orzeszków i białego wina.
Powiem wam, że nieźle można się przy tej książce zabawić.
Polując na błędy i uproszczenia.

Radują mnie zawsze niezmiernie bohaterowie, którzy są wybitnie inteligentni, uderzająco piękni, mówią językami, znają na pamięć nie tylko Biblię, ale i Kamasutrę – i oczywiście robią oszałamiającą karierę w każdej branży, za jaką się wezmą. Zna ktoś takiego człowieka? No, a tu mamy lekarkę, która jako dziecko, 25 lat temu, gwiazdorzyła na scenie. Nie byle jakiej, bo ‚londyńskiego teatru Globe’. A ja pechowo dużo o tym akurat teatrze czytałam ostatnio – tak, istnieją świry, które w wolnym czasie zajmują się czymś aż tak nudnym – bo wybieram się doń niebawem. Zmrużyłam tym samym oczy z satysfakcją kontrolera, który przyłapał kogoś na jeździe bez biletu. Globe akurat wtedy nie istniał; poprzedni został zamknięty w XVII wieku, repliki jeszcze nie wybudowano…
Można znaleźć parę więcej michałków.
Na przykład flagę Szwajcarii, na której zdaniem autora widnieje czerwony kwadrat na białym tle. Tja.
I ten Stambuł ‚na drugim końcu świata’ od Wenecji. Serio? To 1400 kilometrów. Mogę wyobrazić sobie dalsze końce świata.
Kurza melodia, wydawać książkę, o której wiadomo, że pół świata ją kupi i nie sprawdzić, czy to, co się napisało, jest prawdą?
Kurza melodia, przepuścić w korekcie polskiego tłumaczenia jakąś wydumaną ‚sferę’ zamiast pospolitej ‚kuli’?…
No dobra, wiem. Jestem czepliwym zrzędą (wybaczcie, poniedziałek zaczął mi się trochę nerwowo). Nie każdy lubi historię, nie każdy zwraca uwagę na nieistotne dla przebiegu akcji szczegóły i nie każdemu zależy na spójności fikcji z faktami, to w końcu rozrywkowa literatura. Przypuszczam, że większości jej czytelników nie przeszkodzą zupełnie nieścisłości. Najwyżej rozbawi ich to, że bohaterowie nie muszą jeść, pić, spać, ani odpoczywać (z raną postrzałową głowy przy tym), tylko uciekają i uciekają, w przerwach zachwycając się perłami europejskiej architektury lub obwieszczając, że Boska Komedia wcale nie była komedią (coś podobnego!). W sumie jeśli kogoś to zachęci o poczytania sobie czegoś mądrzejszego o Florencji – albo spędzenia w niej kolejnych wakacji – to dobrze. To bardzo dobrze. Natomiast czerpać wiedzy o świecie z tej książki nie należy za żadne skarby.
Ponoć w oryginale pojawia się zdanie Pandora was out of her box. Ojej. Ojejej. Cóż, u nas też niektórzy z uporem wsadzali Pandorę do jej puszki.
(Sprawdziłam – w polskim wydaniu stoi jak byk: Pandora wydostała się z puszki. Hm, wracamy do tematu tłumaczeń dobrych lub wiernych).

Nad Brytfanną szaleje święty Juda, a w Krakowie wiatr też niezgorzej sobie poczyna. Słyszę upiorne wycie spod drzwi.
Uwielbiam wiatr.
Wiatr przynosi zmiany. Może brzmię jak nawiedzona fanka Mary Poppins, ale to prawda.

PS. Czy wspominałam już, że niektórych mężczyzn powinien obowiązywać całkowity zakaz skracania włosów niechby o centymetr pod karą grzywny, batożenia lub choć przywiązania do łóżka? Niby wiem, że odrastają mu błyskiem – miłego włosy mają własne życie, jak kok Susan u Pratchetta – i za trzy miesiące znowu toto będzie kudłate, ale mój mały wewnętrzny fetyszysta jest chwilowo zrozpaczony. Własnej sierści w akcie zemsty nie skrócę, bo jakoś polubiłam bycie długowłosą blondynką.

5 thoughts on “W głębi ciemnego znalazłam się lasu

  1. Dan Brown? Kamaan 😀 Starczył mi kot Leonarda, więcej nie chcę ;P
    Ale „sfera” tutaj pasuje, jest dużo bardziej patosowa i Danbrownowa niż byle kula, no jednak 😉

  2. Browna przeczytałam trzy pierwsze, Kod sama po dobroci, dwie kolejne dostałam w prezencie – wszystkie trzy pusciłam dalej w świat, zeby mi biblioteczki nie zaśmiecały 🙂

    a z wiatrem mam tak samo, jak Ty – ale do dzisiaj zupełnie nie kojarzyłam tego upodobania z Mary Poppins – a zaiste może to być TEN wpływ 🙂

  3. sfera pusta w środku, a kula pełna, ot cała filozofia. ciekawe, jak w tym kontekście interpretować „wyższe sfery” 😉
    dopisuję się do listy miłośników Pameli Travers (tak z głowy, chyba dobrzep amiętam) i jej Mary Poppins – wiatr, parasol, ciała niebieskie, rozmowa niemowlaka z promykiem słońca który przekonuje go, że jeszcze trochę i nic nie będzie pamiętał i dopiero przed nim mozolna nauka porozumiewania się z innymi, pomniki w parku (te motywy chwilami jak u Edith Nesbit, ale bez zżynki)

    • tym gorzej – ta była pełna… 🙂

      tak, Pamela Travers. Mary Poppins to po dziś dzień moja ukochana bohaterka książkowa. lubię też bardzo bohaterki Dorothy Parker, bo to niemal bez wyjątku kąśliwe szelmy, ale Mary to nieomal moja idolka. marzyłam o takiej niani.
      notabene, gdzieś u moich rodziców pałętają się jeszcze stare polskie wydania, w których Mary była Agnieszką…

      • Agnieszka Popins, brzmi nieźle…. 😉
        moje wydania mocno złachane czytaniem (i jedzeniem przy czytaniu też;) czekają aż Młoda do nich dorośnie 🙂

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.