As far as the altar and no further

Za cztery tygodnie mam niby brać udział w najbardziej dotychczas wyrafinowanej imprezie w moim życiu.
Nie, nie będzie to mój ślub. Wszyscy wiedzą, co myślę o ślubach, zresztą wrócimy do tego za chwilę.
Co prawda moje branie udziału w tejże imprezie w gruncie rzeczy ograniczy się do wciśnięcia się wejściem dla pospólstwa, grzecznego siedzenia na widowni – być może gwizdania na palcach i wymachiwania bielizną przez chwilę – i ewentualnego wysączenia lampki wina, ale i tak wyglądać trzeba. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
W związku z tym nasza bohaterka przygotowała szatański plan, zakładający tęskne spoglądanie na świeże bułeczki, całkowity zakaz kalorycznych używek, sumienne truchtanie dookoła dzielni, chodzenie spać przed północą, wyrywanie sobie brwi itepe. Jeśli w najbliższych dniach będę zachowywała się jak ktoś, komu odmówiono wszelkich życiowych przyjemności poza byciem bezinteresownie wrednym, to wiedzcie, że będę w istocie kimś, komu odmówiono wszelkich życiowych przyjemności.
A co do ślubów. Otóż mój znajomy pochwalił się, że za pół roku zmienia stan cywilny. Tu ważna dygresja – mój znajomy nigdy nie przejmował się szczególnie wiernością i mimo pozostawania w narzeczeństwie już od jakiegoś czasu, korzystał skwapliwie z rozmaitych możliwości (co zresztą spowodowało przerwę w narzeczeństwie, z której nie wysnuł absolutnie żadnych wniosków). No, ale teraz twierdzi, że za pół roku koniec na dobre, bo ołtarz to jednak nie w kij dmuchał i gdy już przysięgę złoży, to koniec z grzechem.
Z pewnością.
Nie wierzę – najzwyczajniej w świecie nie wierzę w cudowne przemiany tego rodzaju. Nie lubię też przysięgania na coś, do czego przywiązuje się umiarkowaną wagę i ze świadomością, że przysięgi niekoniecznie się dotrzyma. Jeśli wiem, że coś nie jest moją bajką, nie czuję tego, nie nadaję się do tego, nie rozumiem zasad, podług których to działa albo rozumiem je dobrze, ale ich nie akceptuję, to po co w ogóle mam to robić? Ech.
To nie na mój mały rozumek, powiadam. Może lepiej wrócę do kompilowania obrzydliwie zdrowej diety przy dźwiękach odpowiednio do tej okazji smętnej muzyczki.

12 thoughts on “As far as the altar and no further

  1. Moja dieta na dziś: 1 pomelo (obrane, ale całe), 2 banany, 15 dkg boczku samodzielnie gotowanego, mala paczka orzeszków ziemnych niesolonych… pieczywo kupiłam, ale zostalo w samochodzie, a nie chce mi sie wychodzić… chyba za wysoko mieszkam… gdyz aż na parterze :p

  2. Haha, na szczęście Twój znajomy trafił na kobietę, która jest widocznie gotowa wybaczać zdradę. I wybaczać i wybaczać… Oczywiście, że tacy ludzie się nie zmieniają i raczej ołtarz im w tym nie pomoże, a jeśli ktoś tak mówi, to chyba sam w to nie wierzy.
    Udanej diety. Motywacja jest – będą efekty 🙂

    • Ja też taka byłam kiedyś – to taka naiwna wiara, że miłość gamonia uleczy, uspokoi i ustatkuje, że on się zmieni, blabla. Cenne lata życia można na to stracić. Po tym doświadczeniu, na szczęście odległym, mam wielką alergię na takie zachowania. Jeśli ktoś nie chce być monogamistą, nie musi, różne są sposoby na życie. Ale nie powinien innym wmawiać, że jest.

      • ot co, właśnie.
        ja straciłam ładnych parę lat…i jakoś nie wierzę, że nowa małżonka się kiedyś nie przejedzie.
        bardzo jestem ciekawa Twojej kiecki na tę uroczystość.
        (dziś zaczęłam dietę. dniem owocowo-warzywnym. na śniadanie szklanka kefiru. za godzinę mogę wypić szklankę soku. UMRĘ!!!!).

        • Ja też przechodzę na dietę, bezsłodyczowo-bezalkoholową. Kłopot w tym, że muszę najpierw zjeść i wypić wszystko co jeszcze mam w domu po świętach… 🙂
          Co do gamoni, to mam wrażenie, że jak się człowiek wystarczająco mocno w takim zakocha, to we wszystko uwierzy – cudowne przemiany, nawrócenie na monogamię i co tam jeszcze. Na szczęście też mam takie eksperymenty dawno za sobą 🙂

  3. Z komentarzy wynika, że strasznie dużo tych gamoni chodzi po świecie, mam nadzieję, że to nie jest zaraźliwe. Niestety zaobserwowałem też w swojej okolicy gamonie płci żeńskiej. Tak, tak, mniej liczebne stado, ale są. Niestety gamonie płci męskiej nie chcą się z jakichś powodów łączyć w pary z gamoniami płci żeńskiej, a to mogłoby rozwiązać problem 🙂

Dodaj odpowiedź do Mary Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.