Making my way through the muddy minutes

Och, proszę państwa.
Proszę państwa.

Przez cały wczorajszy dzień musiałam bardzo ostro ściągać sobie lejce, bo inaczej skakałabym i brykała, i chichotała, i popiskiwała publicznie. Jestem w obezwładniającej ekstazie, a nic nie zapowiadało…

Jak zapewne zauważyliście, nasza bohaterka jest osobą raczej mobilną i gdy siedzi zbyt długo na tyłku, staje się nieznośna. Musi się dokądś wyrwać. Co prawda zawsze się zarzeka, że nienawidzi lotnisk, czekania, zawieszenia właściwie nie wiadomo gdzie i ludzi poruszających się nie dość dynamicznie, ale koniec końców rzadko bywa szczęśliwsza niż wtedy, gdy pada magiczna formułka „arm doors and cross check”. Oczywiście dotyczy to wylotów, bo przy okazji powrotów ta akurat pasażerka rzadko bywa zadowolona.
Zawsze chciałam dużo podróżować. To był jeden z powodów, dla których zaczęłam rozglądać się za nową robotą i to był główny powód, dla którego bez wahania przyjęłam ofertę.
Wczoraj rano, w zwykłą, niezbyt urodziwą środę, zasiadłam przy moim biureczku, siorbnęłam kawuni i zauważyłam w skrzynce mój grafik na najbliższe półrocze. Otworzyłam i siorbniętą kawunią prawie się zakrztusiłam.
Trzy kraje, dwa kontynenty, łącznie prawie trzy miesiące poza domem.
Jeden z tych krajów zawsze chciałam odwiedzić, bo jakoś dotychczas nie mogło się złożyć. Mało brakowało, a wylądowałabym tam poprzedniego lata, ale musiałam zrezygnować z wakacji, toteż i nie wylądowałam.
Nie potrafię ubrać w słowa mojej uciechy. Jestem przeszczęśliwa.
Powiem wam, że to wszystko ciągle wydaje mi się snem. Ciągle mam wrażenie, że to się wydarzyło jakoś poza moją kontrolą, choć wiem przecież, że bardzo chciałam takiego życia i pracowałam na nie. Mniej lub bardziej świadomie.
A już za 48 godzin miasto, którego nie ma.

16 thoughts on “Making my way through the muddy minutes

  1. bardzo, bardzo się cieszę, że to wszystko się tak u Ciebie toczy 🙂
    i odrobinkę zazdroszczę, tą zazdrością niezawistną.

  2. Wywołałaś uśmiech na mojej twarzy. Ładnie napisane, no i doskonałe wieści. Zdradzisz, dokąd wyjedziesz?

  3. pozostaje pogratulować spełnionego marzenia 😉
    i jak piszą poprzedniczki – mnie też się uśmiech pojawił na buzi
    jakoś tak bardzo fajnie się to czyta 😀
    frotka

  4. :))) stawiam na Stany !! ale fajno.. czasem jak widać warto iść drogą, która z początku wydaje się lekko wariacka 🙂 cieszę się Twoim szczęściem.

  5. Ja właśnie też bym się nie obraziła Japonią – może gdyby nie ceny… ale póki co wróciłam z Norwegii, więc trochę jestem „zaszczepiona” na ponadnormatywne wydatki 🙂

Dodaj odpowiedź do porta celeste Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.